W
poszukiwaniu zgodności wiary...
Przeszukajmy
własne kieszenie wiary poukrywane w ciepłych pieleszach duszy.. Odnajdźmy ślady
poprzesuwanych skał i gór,przejedźmy palcami po wyrytych na nich ramionach
Bożych,po Jego palcach pełnych siły! On naszą wiarę wprowadza w czyn,nadaję jej
początek i koniec.. A więc przeszukujmy samych siebie w poszukiwaniu
cudów wiary i posłuszeństwa,dajmy temu światu dowody Jego istnienia i naszej w
Nim zależności.. Strząśnijmy kurz w którym brodziła nasza niewiara i niech to co
On w nas stworzył, odbija światło Jego sprawiedliwości i wierności.. Bóg od
najmniejszej cząstki atomu budował w nas wiarę w Jego istnienie i miłość i
wielkość stworzenia.. Jakkolwiek nazwać tych co nie wierzą w swego Stwórcę,są
oni jedynie podnóżkiem stóp diabła,który karmi ich zaślepieniem niewiary,mimo że
niewierzący tak silnie w Boga,jedynie staczają z Nim większy co rusz bój.. To
oni właśnie są skałami i górami,które przesuwa Bóg z naszej drogi,by droga
nasza prowadziła nadal do Stwórcy.. Wszak to niewiara jest górą,na którą
wdrapywał się Jezus i z jej wierzchołka wzywał swego Boga i oddawał mu pełnię
chwały.. Jedynie król królów i pan panów ma moc wspiąć się na szczyty naszych
wątpliwości i mając to wszystko pod stopami,wzywać Ojca i zmieniać wszelkie
okoliczności.amen!
Bóg nie
zatrzyma nas w podchodzeniu do gór i skał naszych watpliwości,błędnych
oczekiwań i narzekań,ale pozwoli nam podejść jak najbliżej,byśmy zobaczyli jak
ogień Jego wiary i zamierzeń trawi to co myśmy uznali za zbyt wielkie dla człowieka..
Ale czy będziemy jak Izrael cofać się i w zamyśleniu i strachu(nie w bojaźni)
czekać,aż Bóg zakończy swe zamierzenia,czy raczej podejdziemy i zaczerpniemy w
czyste ręce tego ognia,by wypalanie zaczęło się od naszych serc i
umysłów,pozwalając ogniowi Bożemu strawić w nas kamienie węgielne tej góry..
Czyż nie powinniśmy pragnąć obcowania z mocą dzieł Bożych? Palący ogień prawdy
Bożych obietnic powinien zacząć swój triumfalny marsz od głębin naszych serc i
dusz,rozlewając się na wszystko wokół nie dotykając jedynie plonów gotowych do
zebrania w dziele zbawienia żywej palącej ewangelii.. Jakże potężne byłoby
dzieło Boże,gdybyśmy pałając ogniem Bożym zapalali proch pod stopami
niewierzących,by nie stali już twardo w swym zaślepieniu,lecz dotknięci przez
prawdę padli na kolana i wzywali imię swego Stwórcy?
A więc jak wiele wiary nam potrzeba by Boże
dzieło rozpocząć w nas? Jaka jest miara wiary nam przydana przed założeniem
świata? Miarą tą jest pełne zrozumienie Imienia Jezusa.. Czyż wezwanie Jego
imienia jest ciężarem ponad siły nasze? Mamy jedynie zwrócić swą uwagę na
Niego! On jest sprawcą i dokończycielem zamysłów Boga Ojca w naszym życiu..
Jezus umieścił w nas wiele przykładów swego działania w wierze,On zna wszystkie
chwile gdy Jego Imię wyróżniało nas pośród innych istnień.. Gdy życie nasze
przenosił w swych przebitych dłoniach ponad rozpadlinami zasadzek
diabelskich,nie pytał czy wierzymy w dzieła Jego,lecz w Imię Jego.. Nie nasza
to rzecz znać wszystko teraz,ale znać Imię Jego jest naszym obowiązkiem i
najlepszym natchnieniem do służby w Jego prowadzeniu.. Nie ustawiajmy sobie
namiotów i komór modlitwy na górach,ale zanim jeszcze podejdziemy do przeszkody
w naszym życiu,już módlmy się by Pan wysłał swój ogień i wypalał w nas powody
ich powstania.. Nie wstępujemy na górę czekających nas
przeszkód,lecz usuńmy ją całą sprzed naszych oczu i spójrzmy na kolejny etap
naszej wąskiej trudnej drogi..
A więc czy
mamy w sobie miarę wiary ,która zawiera w sobie znaczenie imienia Jezus? Jeśli
Jezus jest drogą,to zdarzy się,że Pan poprowadzi nas na wprost naszych prób i
przeszkód,nie ominie ich lecz pozwoli nam je pokonać i zniszczyć.. Chwała
Bogu,że pozwala i pragnie prób dla nas i rozliczeń z tym co mogłoby nas
powstrzymać od ujrzenia mocy Jego wierności i miłości do nas..
Każda chwila
gdy z wiarą wzywaliśmy Imienia Pańskiego jest możliwością skupienia na sobie
pryzmatu obietnic Bożej pomocy. Bóg zna całą nasza drogę i wszystkie próby i
przeszkody na naszej drodze zbawienia. On nie cofa się i nie szuka innych
bogów,którzy nie oczekują wejścia w ogień posłuszeństwa..
Nasz żywy
Bóg nie przetopił swego pełnego chwały tronu,na cielca ludzkich marnych
możliwości..
Ojciec
Chwały Bożej pragnie dla nas wzrostu w wypalaniu naszej cielesności i
powierzchownej duchowości.. Nie można ominąć góry,która ma być skruszona i
spalona.. Łaską jest podejście do góry płonącej Bożym działaniem.. Okażmy się
równie wypaleni w swych sercach,wytopieni jak najczystsze białe złoto.. Jedynie
ogień nie boi się ognia i pośród ognia przebywa,czy wiec jesteśmy pełni ognia
Bożego działającego w nas i oświetlającego nam drogę Pańską?
Dwie drogi
prowadzą do pokonania przeszkód i zwyciężania w próbach..: odrzucenie naszych
przeszkód według wiary w Słowo Boże,odrzucenie tych gór do morza pod stopy
Pana,albo skruszenie swego serca i spalenie go wraz z górą próby wiary i
stanięcie twarzą w twarz z Panem w ogniu Chwały posłuszeństwa i mocy.. Jedna
droga prowadzi chrześcijanina pragnącego odpocznienia w Panu,druga natomiast
prowadzi go pośród rydwanów stałej obecności mocy Bożej,dostępnej jedynie dla
tych,którzy drogi kapłaństwa poszukują i serca swe na ołtarzu Pana składają,na
ołtarzu gorącym od żaru Jego przenikliwego wzroku...
Niewiara
zasiana w tych którzy nas otaczają i niewiara naszych wątpliwości są
wczorajszym dniem,gdy zrezygnowaliśmy z modlitwy,pokory lub gdy nie zamknęliśmy
zbyt szczelnie drzwi naszej komory.. Ale wiara która budzi dla nas dzień
jutrzejszy jest godna tego by dzień obwieścił imię Pana,dzień jutrzejszy
znikomy dla niewierzących,lecz dla nas będący
zaproszeniem na wesele baranka..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz